Część 2. Rozdział 11.

Z konwersacji mogłam wywnioskować, że Gabryś i A.- ktokolwiek to jest- znają się od paru miesięcy. Mogłam spekulować o ich relacjach, które wydawały mi się na poziomie kolega- koleżanka. Zauważyłam lekki flirt z strony A, na który Gabryś wcale nie był oporny. Najbardziej zastanawiała mnie jedna wiadomość, którą otrzymał trzynastego października, dosłownie dzień przed przylotem do Polski: 'Dzięki za dzisiaj xx' na którą Gabryś odpisał 'Musimy to powtórzyć jak wrócę xx'.

Gapiłam się w ich rozmowę z ciekawością, rozmyślałam do czego mogło dojść na ich spotkaniu. Kim jest tajemnicza A. Już miałam wejść w jej profil by zobaczyć jej zdjęcie, lecz nagle usłyszałam szuranie butów o wycieraczkę. Szybko odłożyłam telefon i zajęłam się swoim.

- Czy ma pani ochotę na odrobinkę białego wina- spytał.
- Czytasz w moich myślach.

Zamiast stworzyć playlistę, puściłam losowe wybieranie z piosenek, które miałam już zapisane, wiedziała, że nawet się nie zorientuje.

- Bardzo mało mówisz o tym jak Ci tam jest?- stwierdziłam.
- Nie mam w zasadzie o czym gadać. Szkoła, zespół, dom i tak w kółko. Na imprezy nie chodzę. Co przychodzę do domu to zazwyczaj gram w coś, aż do późnej nocy i tak dzień po dniu.

Nie wierzyłam tej historii, szczególnie po tym gdy przeczytałam wiadomości między nim a A.

- Nie wychodzisz ze znajomymi?

Próbowałam go brać pod włos, miałam cichą nadzieję, że panie imię na literę 'A'. Gabryś sprawiał wrażenie osoby, która w ogóle nie ma styczności z rówieśnikami. Nie pasowało mi to z żadną z uplecionych w mojej głowie teorii. Wiedziałam, że było coś nie tak jak powinno. Okłamywał mnie albo po prostu nadzwyczajnie bawił się uczuciami, które i tak były roztargane. W środku zrobiło mi się smutno, lecz nie chciała by mógł to poznać.

- Obiecaj mi jedno Gabryś.
- Słucham.- powiedział ze spokojem.
- Obiecaj, że jak wrócisz do domu to nie zaszyjesz się jak ostatnio; że będziesz się odzywał. Nie mam siły na to byśmy znowu milczeli przez ten cały czas, nie wiadomo ile.- czułam jak szklą mi się oczy.
- Alex, dobrze wiesz, że ostatnim razem zachowałem się jak dupek. Ta sytuacja już się nie powtórzy. Chciałbym, żebyś przyleciała do mnie jak najszybciej, zobaczyłabyś jak tam żyję, usłyszałabyś mój zespół na żywo, byłoby naprawdę super.- podszedł bliżej by złapać mnie za rękę- Zależy mi na Tobie.- powiedział patrząc prosto w oczy.

Sprawił, że uwierzyłam w każde jedno słowo. Hipnotyzował swoimi pięknymi, mądrymi oczami, ciepłym głosem. Był magikiem w swoim stylu. Przez chwilę zapomniałam o tym co znalazłam w jego telefonie, o A, o wszystkim złym co zdarzyło się miedzy nami. Jak i jakby ktoś po prostu przyszedł do środka mojej głowy i wcisnął przycisk 'DELETE' tak właśnie się czułam.

****

Dni mijały i tak oto nadszedł czas rozstania. Jak mówią: ''Co dobre szybko się kończy'', lecz wiedziałam, że dla nas to jest dopiero początek drogi. Krętej, pełnej ostrych zakrętów, rond i serpentyn, lecz pięknej drogi. Zanim odleciał wręczył mi płytę zespołu Reel Big Fish mówiąc, że to jego ulubieńcy od niedawna.

Odleciał.

A ja? Zostałam. Sama. Po raz kolejny. Na szczęście miałam jeszcze Lenę i innych znajomych na których mogłam liczyć, szczególnie w tych momentach, kiedy czułam się samotna.

****

Dzień za dniem. Wszystko mijało bardzo powoli i mizernie. Dni stawały się krótsze, a noce coraz dłuższe. W pewne listopadowe popołudnie wpadła do mnie Lena, która miała mnie już dość, bo przez ostatnie 3 tygodnie, mówiłam tylko o Gabrysiu, płakałam jej o tym, że boję się o nasz związek i jestem strasznie zazdrosna o tą całą A.

- Słuchaj! Mam pomysł.- powiedziała dumnie.
- No dawaj.
- Co ty na to jakbyśmy poleciały na Sylwestra do Bristolu, a przy okazji ty byś zrobiła małą wizytę Gabrysiowi i dowiedziałabyś się więcej o tej A. Ty byś miała czas spędzić z nim trochę czasu, a ja pozwiedzać i liznąć trochę języka.

Byłam totalnie oszołomiona pomysłem Lenki. Szkoda, że sama na to nie wpadłam.

- To ni jest taki zły pomysł.

Jedyne czego się bałam to prawdy. Bałam się, że mogłaby mnie przygnieść.


Źródło: https://s-i.huffpost.com
Następne dni były czysto organizacyjne. Bilety lotnicze, zakwaterowanie, transport z i na lotnisko. Na szczęście wszystko złożyło się w całość. Wylot dwudziestego dziewiątego grudnia i powrót drugiego stycznia. Krótki wypad sylwestrowy. Zarezerwowany. 

- Musisz zdobyć jego adres, albo adres klubu w który, będzie grał 29 grudnia, by wziąć go z zaskoczenia.- powiedziała Lena. 

Było to jak bułka z masłem. Napisałam, że chce mu coś wysłać i potrzebuję adres. Wysłał od razu. Co do nazwy klubu na razie się wstrzymałam, nie chciałam by nabrał podejrzeń. 

Niecałe dwa miesiące do odlotu, a ja już zaczynam myśleć co będę mogła mu powiedzieć jak go zobaczę. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Część 2. Rozdział 10

Część 1 (Rozdział 1- 9)